środa, 29 grudnia 2010

Podsumowanie listopada i grudnia

Tym razem będzie to podsumowanie dwóch miesięcy: listopada i grudnia. Zacznijmy od tego pierwszego. W listopadzie udało mi się przeczytać tylko jedną książkę - Atramentową krew. Wiem, aż wstyd się przyznać... Zaczęłam również czytać Kanadę pachnącą żywicą, ale skończyłam ją dopiero w grudniu. W listopadzie także nie zakupiłam żadnej nowej książki. 

W grudniu było już na szczęście trochę lepiej. Przeczytałam trzy książki. Jestem jeszcze w trakcie Atramentowej śmierci, którą mam nadzieję przeczytać jeszcze w tym roku. Mogę więc powiedzieć, że w grudniu przeczytałam cztery książki ;)
Na moich półkach znalazło się za to (aż) siedem nowych powieści: 


Od góry:
Książę mgły Carlos Ruiz Zafón - dostałam ją na Klasowej Wigilii 
Braciszek Odd Dean Koontz - pod choinkę od siostry 
Ukryty kwiat Peal S. Buck - pod choinką
Chmara wróbli Takashi Matsuoka - na Święta od siostry
Cukiernia pod Amorem. Zajezierscy Małgorzata Gutowska-Adamczyk - pod choinką (ta, której szczególnie nie mogłam się doczekać)
Dom duchów Isabel Allende - pod choinką
Uciekinierka z San Benito Chufo Llorens - także na Święta, pod choinkę

Podsumowując, jestem bardzo zadowolona z książek, które w grudniu znalazły się na moich półkach. Lepiej chyba być nie mogło ;)

Nie będę pisać co zamierzam przeczytać w następnym miesiącu, gdyż jest to już nowy, 2011 rok. Wkrótce więc opublikuję podsumowanie całego 2010 roku wraz z planami na następny. A tymczasem życzę Wam Szczęśliwego Nowego Roku, abyście przeczytali jak najwięcej książek oraz, aby na Waszych półkach znalazło się mnóstwo nowych.

czwartek, 16 grudnia 2010

Pachnidło


XVIII-wieczny Paryż, światowe centrum mody i elegancji, jest miejscem, gdzie żyje bohater tej niezwykłej opowieści - osobliwy karzeł obdarzony niepospolicie wrażliwym zmysłem powonienia. Jan Baptysta Grenouille tworzy eliksiry do produkcji perfum, które są powszechnie uznawane za niedoścignione w swej wyszukanej wytworności. Jednak żadne go nie satysfakcjonują, geniusz zapachów marzy bowiem o wydestylowaniu wonności nad wonnościami z dziewiczego ciała kobiecego. Ta myśl każe mu szukać dziewczyny o idealnym zapachu. Sensacyjna wręcz akcja Pachnidła rozgrywa się na tle sugestywnej panoramy obyczajowej Paryża, pozwalającej wczuć się w atmosferę ówczesnego życia, w jego barwy, smaki i niezwykłe zapachy. *

Zacznę od tego, że tą książkę czytałam we wrześniu. Dokładnie przez niemal cały wrzesień. Niewiele więc jestem w stanie powiedzieć o tej książce, bo nie potrafiłam wczuć się w jej atmosferę. Miałam bardzo mało czasu, który mogłam poświęcić tej książce. Postaram się jednak napisać parę słów.

O Pachnidle nie mam ani szczególnie pozytywnego zdania, ani też negatywnego. Było to po prostu dobre czytadło, które przeczytałabym w dwa, trzy dni, gdyby nie szkoła i związane z nią obowiązki. Ogólnie czytało mi się dobrze, miło i przyjemnie (choć to ostatnie nie zawsze). Rzeczywiście w tej książce niemal wszystko ma jakiś zapach, smak, czy barwę. (Tak jak zostało napisane na okładce książki). Mogłam dowiedzieć się czegoś o XVIII-wiecznym Paryżu, jak żyli tam ludzie. Głównie ci biedniejsi, bo to im Suskind poświęcił naprawdę wiele stron. Wypadałoby też wspomnieć coś o samym autorze. Miał on bardzo ciekawy i oryginalny pomysł na książkę, którą napisał dobrym językiem, i który zrozumie i polubi niemal każdy.

*okładka książki

 Wiem , że bardzo krótko, ale nie miałam wtedy ani weny, ani czasu, żeby napisać coś więcej.

piątek, 3 grudnia 2010

Gdy pracowałem dla wroga


Każdy chyba zgodzi się ze mną, że każda książka, ukazująca wojenną rzeczywistość godna jest uwagi każdego czytelnika. Warto przecież poznać codzienność ludzi, żyjących w tamtym czasie. Ich cierpienie, strach, lęk, obawę, że nie doczekają jutra.

Gdy pracowałem dla wroga, to powieść z 1979 roku, autorstwa Feliksa Siemiankowskiego. Akcja książki toczy się w latach II wojny światowej. Siemiankowski przedstawił czytelnikowi niewolnicze życie Polaków, wywiezionych do Trzeciej Rzeszy, na przymusowe prace, od jej wybuchu, aż do jej zakończenia. 

Ci wywiezieni ludzie zmuszani byli pracować tam w mrozie, czy w upale. Nikogo nie obchodziło, że ktoś może być chory i niezdolny do ciężkiej pracy. I tak rano musieli wstać i pracować. Często byli niedożywieni. Chodzili też w zniszczonych ubraniach i butach, które ani trochę nie chroniły ich od zimna.

Muszę przyznać, że Siemiankowski stworzył bardzo dobrą powieść. Napisał ją dobrym stylem, który potrafi zaciekawić czytelnika. Co tu mogę jeszcze napisać? Chyba należałoby się tu więcej rozwodzić nad samą treścią książki, zamiast nad jakimiś szczegółami, czy niedociągnięciami, których ja tutaj nie zauważyłam.

sobota, 20 listopada 2010

W amazońskiej puszczy

Po przeczytaniu Gringo wśród dzikich plemion, postanowiłam że niedługo przeczytam również drugą powieść Cejrowskiego pt. Rio Anaconda. Od tego czasu minął już co prawda, rok, ale dobrze pamiętam, jakie pozytywne wrażenie wywarło na mnie Gringo wśród dzikich plemion. I muszę przyznać, że ta książka spodobała mi się równie bardzo, a może nawet i jeszcze bardziej.

Czyż nie byłoby wspaniale odwiedzić kiedyś miejsce niedotknięte jeszcze przez cywilizację, z zupełnie odmienną kulturą od naszej? Niestety takich miejsc na Ziemi jest coraz mniej. Wkrótce nie będzie ich wcale.
Rio Anaconda to powieść podróżnicza, a przede wszystkim zbiór przygód i wspomnień Wojciecha Cejrowskiego. Książka ta zawiera również opis trudów, jakie autor musiał pokonać, aby dostać się tam, gdzie chciał.

Dzięki tym dwóm powieściom, razem z autorem odbywamy wspaniałą i niezapomnianą wyprawę w nieznane, nawet nie ruszając się z własnego domu. Tym razem Cejrowski zabrał czytelnika w niezwykłą podróż, w amazońską dżunglę, w celu spotkania indiańskich plemion i ich głębszego poznania. Możemy dowiedzieć się czegoś o ich codziennym życiu, kulturze, zwyczajach, rytuałach, poglądach na życie oraz ich jedzeniu. Bardzo nietypowym. Byłam też zaskoczona, że tamtejsi ludzie, bez żadnego wykształcenia, samodzielnie doszli do różnych rzeczy (np. do medycyny, czy praw fizyki) i potrafili wyjaśnić przeróżne zjawiska.

Styl pisania Cejrowskiego jest specyficzny, wyjątkowy, rzadko spotykany. Autor napisał tę książę z pasją i humorem, językiem który od pierwszej, do ostatniej strony ciekawi czytelnika i sprawia, że Rio Anaconda zostanie na długo w jego pamięci.
Również piękna szata graficzna nie daje o sobie zapomnieć. Mapa, fotografie, wykonane przez samego autora i oczywiście sama okładka, w twardej oprawie, upiększa całą treść. Nietypowe zdarza się czasem także rozmieszczenie tekstu.

Podsumowując, jest to wspaniała lektura, nadająca się szczególnie na długie, wakacyjne dni. Szkoda tylko, że po niewiele ponad 400 stronach, kończy się. Ja spokojnie mogłabym dalej czytać i wątpię, aby szybko mi się znudziła. Polecam osobom, które kochają podróże i książki przygodowo-podróżnicze oraz tym, których interesują Indianie. Na pewno się nie zawiedziecie.

środa, 10 listopada 2010

Atramentowe serce


Dwunastoletnia Meggie, córka niezwykle utalentowanego introligatora Mo Folcharta mieszka wraz ze swoim ojcem w wynajętym domu. Jej matka zniknęła w tajemniczych okolicznościach, gdy dziewczynka miała trzy latka. Ojca i córkę łączy ogromna miłość do książek. Meggie wciąż otrzymuje od niego piękne książki, lecz nie wie, dlaczego ojciec ich jej nie czyta. Pewnej nocy w domu zjawia się tajemniczy gość, który ojca Meggie nazywa Czarodziejskim Językiem. Od tego momentu zaczynają się kłopoty oraz seria wypadków jak z koszmarnego snu... Wkrótce Meggie poznaje wielką tajemnicę ojca.

Tę książkę, z czystym sumieniem, mogę zaliczyć do tych, których szybko nie zapomnę. Miała ona w sobie coś takiego... sama nie wiem, jak to można nazwać. Niezwykłego? Tak, z pewnością jest to niezwykła powieść, która niesamowicie wciąga. Jeszcze nigdy, czytając książkę nie udało mi się tak zupełnie zapomnieć o moim, realnym świecie, stracić kontakt z rzeczywistością. Nierzadko miałam też wrażenie, iż wraz z bohaterami, uczestniczę w wydarzeniach. Czy to nie jest wystarczający dowód na to, że Cornelia Funke stworzyła naprawdę świetną powieść?

Świetną powieść i wspaniały świat przedstawiony. Świat pełen magii i przygód. Nie zawsze przyjemnych i miłych, ale na pewno niezapomnianych. Bo Mortimer, Meggie oraz Elinor na długo zapamiętają takie postacie jak Basta, czy Capricorn. Funke również niezwykle dobrze wykreowała pozostałych bohaterów. I tych dobrych, i tych złych. Każdy ma inny i niepowtarzalny charakter.

Trzeba przyznać, że Funke miała bardzo ciekawy i oryginalny pomysł na książkę. I wspaniale przelała go na papier, pięknym, na dobrym poziomie, stylem. Może i jest to książka dla młodzieży, ale na pewno nie należy do tych, moim zdaniem, nudnych, często dla mnie nieciekawych i napisanych złym stylem, typowych młodzieżówek. Przy tej powieści nie da się nudzić. Przez całą fabułę, akcja trzyma w napięciu i nie przestaje ciekawić. Niemal do ostatniej strony.

Nie mogę nie wspomnieć o szacie graficznej. Okładka jest wprost przepiękna. Jest taka... magiczna i z pewnością zachęca czytelnika do zapoznania się z treścią. W środku znalazłam równie ładne, choć czarno-białe ilustracje Corneli Funke. Nie dość, że autorka ma talent do pisania, to także do rysowania.

Książka bardzo mi się spodobała, można wręcz powiedzieć, że oczarowała mnie. Może dlatego, że tak jak Elinor, Mortimer i Meggie kocham książki? Gorąco polecam wszystkim, którzy również je uwielbiają czytać, albo po prostu cieszyć się samym trzymaniem ich w ręku, czy ich widokiem.

niedziela, 31 października 2010

Podsumowanie października

Październik, pod względem czytelniczym, wypadł nie najgorzej. Tak jak we wrześniu udało mi się przeczytać tylko dwie książki. Jedna z nich: Starcie demonów Josepha Delaney'ego z serii Kroniki Wardstone. Tak jak poprzednie części, bardzo mi się podobała. Recenzję już napisałam, więc na pewno się ukaże, tylko nie wiem kiedy, bo mam jeszcze kilka do opublikowania. Kolejna przeczytana przeze mnie książka, to Syzyfowe prace Stefana Żeromskiego. Recenzji jeszcze nie napisałam, ale mam nadzieję zrobić to wkrótce. 

Co do książek kupionych, to w tym miesiącu było ich całkiem sporo, bo pięć. Na poniższym zdjęciu są jeszcze dwie, kupione we wrześniu.


 Od dołu:
Rumo i cuda w ciemnościach Walter Moers 
Kanada pachnąca żywicą Arkady Fiedler (kupiona we wrześniu) 
180000 kilometrów przygody Tony Halik
W blasku księżyca Lian Hearn
Na posłaniu z trawy Lian Hearn (kupiona we wrześniu) 
Tropiciel duchów Michelle Paver 
Ta trzcina żyje Pearl S. Buck

W listopadzie zamierzam przeczytać Atramentową krew i Kroniki świata wynurzonego 2. Być może będę musiała jeszcze przeczytać Latarnika do szkoły. Więcej nie mam co planować, bo pewnie nie uda mi się przeczytać. 

sobota, 16 października 2010

Anioły i demony


Głównym bohaterem jest Robert Langdon, profesor historii sztuki. Zostaje on pilnie wezwany do położonego koło Genewy centrum badań jądrowych CERN. Jego zadanie - zidentyfikować zagadkowy wzór wypalony na ciele zamordowanego fizyka. Langdon ze zdumieniem stwierdza, że jest to symbol tajemnego bractwa iluminatów - potężnej, aczkolwiek nieistniejącej od czterystu lat organizacji walczącej z Kościołem, do której należały najświetniejsze umysły Europy, jak choćby Galileusz. Jak się okazuje, iluminaci przetrwali w ukryciu do czasów współczesnych i planują straszliwą wendetę - wysadzenie Watykanu przy użyciu antymaterii wykradzionej z genewskiego laboratorium. Langdon i Vittoria Vetra, córka zamordowanego fizyka, mają zaledwie dobę, by odnaleźć utajnioną od XVI wieku siedzibę iluminatów i zapobiec niewyobrażalnej tragedii.

Książka pt. Anioły i demony była pierwszą Dana Browna, którą miałam przyjemność przeczytać. Piszę przyjemność, bo tę powieść czytało mi się naprawdę lekko i przyjemnie.
Brown przedstawił czytelnikowi odwieczną walkę religii z nauką. Kościół uważał, że nauka nie może iść w parze z religią, że nauka może zniszczyć wiarę ludzi w Boga.

Akcja Aniołów i demonów miała miejsce głównie w Watykanie, a więc wszystko toczyło się wokół Kościoła. Autor zamieścił dużo informacji również o funkcjonowaniu tego państwa, m.in o konklawe, wyborze papieża. Brown zawarł w swojej książce także wiele plastycznych opisów i informacji na temat budowli, obrazów oraz rzeźb, które istnieją naprawdę. To niewątpliwie bardzo upiększyło całą fabułę i dodało jej barwności. Czytałam, iż niektórym nawet przypominało encyklopedię.

Nie wiem, czy można tak ją nazwać. Za to na pewno jest to bardzo dobry thriller. Posiada chyba wszystkie cechy tego gatunku. Pełno było morderstw, intryg, zwrotów akcji, a także budzący wiele emocji, wyścig z czasem. Nie raz miałam wrażenie, że uczestniczę w tych wszystkich wydarzeniach razem z bohaterami, a więc również razem z nimi bałam się, że nie zdążą na czas znaleźć antymaterii i ocalić kardynałów, którym groziło śmiertelne niebezpieczeństwo. Nie brakło też tych dobrych bohaterów, którzy później okazywali się czarnymi charakterami.

Zakończenie nie do końca było szczęśliwe dla wszystkich bohaterów. Dla Roberta i Vittori, z pewnością jednak było, ponieważ na koniec fabuły pojawił się wątek miłosny, z tymi właśnie postaciami w roli głównej.

Niewątpliwie Anioły i demony to bardzo dobra powieść Dana Browna. Dlatego też zamierzam wkrótce kupić i przeczytać Kod Leonarda da Vinci tego samego autora. Mam nadzieję, że spodoba mi się tak jak Anioły i demony.

niedziela, 3 października 2010

Podsumowanie września

Wrzesień nie wypadł dobrze. Wypadł źle. Nawet bardzo źle. Tragicznie. Przeczytałam tylko dwie książki. A właściwie można powiedzieć, że jedną. Pierwsza, Pachnidło. Czytałam ją prawie cały wrzesień i nie mogłam jej przeczytać. Na szczęście tydzień temu już ją skończyłam. W międzyczasie byłam zmuszona zapoznać się z Antygoną. Oczywiście do szkoły. Tego chyba nawet nie będę liczyć. Takie to króciutkie i nieciekawe. Recenzji nie będzie. Recenzję Pachnidła oczywiście opublikuję, ale nie wiem kiedy, bo mam ich mały zapas, który został mi jeszcze z wakacji. I bardzo się cieszę, bo gdyby nie to, nie miałabym już czego publikować.

Jeśli chodzi o książki zakupione, to jest lepiej niż w sierpniu. We wrześniu kupiłam dwie: Kanadę pachnącą żywicą Arkadiego Fiedlera i Na posłaniu z trawy Lian Hearn. Obydwie mam nadzieję przeczytać jeszcze w tym roku.

W październiku zamierzam skończyć Starcie demonów, które zaczęłam czytać jeszcze w ubiegłym miesiącu. I przeczytać Atramentową krew oraz Kroniki świata wynurzonego 2 i pewnie do szkoły Syzyfowe prace. Z moim czytaniem jest już trochę lepiej, więc mam nadzieję, że wszystkie te książki uda mi się przeczytać.

czwartek, 23 września 2010

Pan Samochodzik i tajemnica tajemnic

Pan Samochodzik i Tajemnica Tajemnic  - Nienacki Zbigniew

To już piąta książka o Panu Samochodziku, z którą miałam przyjemność się zapoznać. Tak, jak wszystkie poprzednie powieści, i ta znowu mnie niesamowicie zaciekawiła.
Zbigniew Nienacki napisał naprawdę fantastyczne książki przygodowe. Zabiera on czytelnika w niesamowitą podróż pełną przygód. Wspaniale jest móc rozwiązywać zagadki razem z panem Tomaszem, głównym bohaterem. Zdaję sobie jednak sprawę, że już niestety powoli wyrastam z tych książek. i jeśli nie przestanę ich czytać, wkrótce moje bardzo pozytywne zdanie o nich, nieco się zmieni. Już teraz to odczuwałam. Wielka szkoda.

Tym razem Pan Samochodzik musi wyjaśnić tajemnicę kradzieży i przemytu bezcennych ikon. Trop wiedzie go do Pragi i niespodziewanie łączy się z historią zaginionego od kilkuset lat skarbu praskich alchemików. Czy zdoła rozwiązać tajemnicę tajemnic, zanim zrobią to złoczyńcy?

Sama nie wiem dlaczego fabuła powieści o Panu Samochodziku aż tak, za każdym razem mnie wciąga. Być może jest to zasługa zwrotów akcji, których jest tu naprawdę wiele, albo interesujących opisów. W tajemnicy tajemnic np. było dużo opisów Bieszczad. A na koniec książki zaskakujące zakończenie. Muszę też dodać, że zawartych jest dużo informacji z geografii i historii. Niewątpliwie jest to duży plus, gdyż mogłam się czegoś dowiedzieć po prostu czytając sobie przyjemnie książkę, zamiast zwykłego wkuwania z podręcznika.

Cóż bym mogła więcej dodać? Polecam gorąco. W szczególności  miłośnikom powieści przygodowych.

środa, 8 września 2010

Królowa potępionych

Królowa Potępionych  - Anne Rice

Po sześciu tysiącach lat Akasza, matka wampirów i królowa potępionych, wstaje ze swego kamiennego tronu. Jej zamiary szybko stają się jasne: przejęcie władzy nad światem żywych i umarłych, morderczy plan, w którego realizacji może przeszkodzić tylko najbłyskotliwsze z jej dzieci. Unicestwienie ludzi i unicestwienie krwiopijców wydaje się bliskie i nieuchronne...

Kolejny tom Kronik wampirów. I znowu mam niemal to samo zdanie, co o poprzednich częściach. Chyba przestanę recenzować te książki, bo każda moja recenzja będzie niemal identyczna. Po zapoznaniu się z Wywiadem z wampirem byłam oczarowana. Niestety po Wampirze Lestacie już nie tak bardzo. Królowa potępionych spodobała mi się w niemal w takim samym stopniu, jak pierwsza część. 

Fabuła dosyć ciekawa i wciągająca, chociaż czasem nużąca. Podczas czytania tej powieści nierzadko miałam wrażenie, że Rice za bardzo rozwlekła to, co chciała napisać. Ogólnie styl autorki jednak spodobał mi się. Pisze ona takim językiem, jakiego nie spotkałam w żadnej innej książce. Przeważnie interesuje czytelnika, ale czasem też nudzi. Przypadły mi do gustu również przemyślenia bohaterów. Czasami bardzo mnie zaciekawiały, innym razem wcale nie miałam ochoty tego czytać i najchętniej ominęłabym to. Najciekawszym wątkiem była historia bliźniaczek. Została ona opisana w kilku rozdziałach, w Rzeczy o bliźniaczkach.

Nie mogę nie wspomnieć o szacie graficznej. Każdy z tomów ma piękne okładki. Ilustracja Królowej potępionych najprawdopodobniej przedstawia tytułową postać - Akaszę.

Podsumowując, Królowa potępionych to dobra książka. Polecam osobom, które zapoznały się już z pierwszym i drugim tomem. Ja na pewno przeczytam jeszcze kolejne części i mam nadzieję, że moja opinia o nich na gorszą się nie zmieni.

wtorek, 31 sierpnia 2010

Podsumowanie sierpnia i wakacji 2010

Niestety już jutro Rozpoczęcie Roku Szkolnego i znowu do szkoły. Koniec wakacji, a więc czas nie tylko na podsumowanie sierpnia. Trzeba również podsumować całe wakacje. Oczywiście pod względem książkowym i czytelniczym.

W sierpniu udało mi się przeczytać sześć książek. Jestem z tego wyniku bardzo zadowolona, choć oczywiście zawsze mogłoby być nieco lepiej. Nie mam zamiaru jednak narzekać. Pierwsza z nich, "Królowa potępionych". Następnie "Pan Samochodzik i tajemnica tajemnic", potem "Anioły i demony", "Atramentowe serce", "Rio Anaconda" i na końcu "Gdy pracowałem dla wroga". Dotychczas nie pojawiła się recenzja żadnej z nich, ale wkrótce opublikuję "Królowej potępionych".

Podobnie jak w lipcu i w sierpniu nie kupiłam żadnej nowej książki. Pocieszające jest to, że zamówiłam już kilka, ale we wakacje nie zdążą już znaleźć się na mojej półce.

W całe wakacje przeczytałam 11 książek. Od 5 czerwca, 14. Wtedy to zaczęłam realizować swoją wakacyjną listę książek do przeczytania. Nie będę ich tu wymieniać, ponieważ jest ich trochę za dużo. Dodam jeszcze tylko, że nie udało mi się przeczytać trzech z zaplanowanych.

Ogólnie podsumowując całe wakacje, to nie jest najgorzej. W zeszłym roku w wakacje udało mi się przeczytać również 11 i zaczęłam dwunastą. Nie było jednak wśród nich takiej grubej, jak "Pod kopułą". Mogę, więc powiedzieć, że w tym roku udało mi się przeczytać o jedną powieść więcej :-) Bo ponad 900 stronicową powieść można chyba policzyć za dwie?

We wrześniu planuję przeczytać: "Pachnidło", "Kota alchemika", "Zwiadowców. Bitwa o Skandię" i jeśli zdążę, to "Kroniki Wardstone. Starcie demonów". Więcej już raczej nie uda mi się przeczytać. Wiadomo dlaczego. Znów zaczyna się szkoła, a co za tym idzie - mniej czasu wolnego na czytanie.

środa, 25 sierpnia 2010

Po Słowiczej podłodze

Po Słowiczej Podłodze  - Lian Hearn

Akcja Po Słowiczej podłodze rozgrywała się w wiosce Mino, w zmyślonym przez Lian Hearn kraju, w epoce feudalizmu. Już na samym początku wyjaśniła ona, że czytelnik napotka w jej powieści ślady japońskich zwyczajów, tradycji oraz rozpozna inne charakterystyczne cechy dla Japonii. Wyjaśniła również, że Słowicze podłogi istnieją naprawdę. Gdyby nie ten krótki tekst od autorki, nigdy bym się nie domyśliła, iż nie miała ona zamiaru opisywać Japonii.

Jednym z głównych bohaterów był szesnastoletni Tomasu. Jako jedyny uszedł z życiem z wioski Mino, gdzie zginęli wszyscy Ukryci. Podczas ucieczki przed Iidą Sadamu, ocalił go pan Otori. Postanowił zabrać go ze sobą i zmienił jego imię na Takeo. Kolejną bohaterką była Kaede, zakładniczka. Kiedy poznała Takeo i zakochała się w nim, zostało już postanowione, że zostanie żoną pana Otori.

Fabuła Po Słowiczej podłodze nie jest szczególnie oryginalna. Wątek chłopca, który posiada wyjątkowe dary, jest dosyć często spotykany w książkach. Motyw walki dobra ze złem także. Chociaż ten występuje w książkach chyba od zawsze. Fabuła nie jest też skomplikowana. Nie trzeba się nad niczym zastanawiać ani też domyślać, ale jednocześnie wciąga. Język, jakim pisze Lian Hearn, może nie jest szczególnie piękny i kwiecisty, ale na całkiem dobrym poziomie. Książkę czytało mi się szybko, lekko i przyjemnie. Po Słowiczej podłodze to wprost idealna, 365 - stronicowa powieść na wakacje. 


niedziela, 22 sierpnia 2010

Zdjęcia książek, które posiadam

W dzisiejszej notce zdjęcia moich książek.



Książki kupione w maju i czerwcu



"Kroniki Wardstone", "Zwiadowcy"



"Pan Samochodzik", "Kroniki pradawnego mroku"



"Dom na krańcu czasu", "Ulysses Moore", książki Waltera Moersa




"Wojny świata wynurzonego", "Century"


Horrory (w tym większość S. Kinga)




Książki Jane Austen, "Romeo i Julia", "Ulica Tysiąca Kwiatów"




O wampirach



Thrillery itp.
Zdjęcia książek, które kupię w przyszłości będę zamieszczać w podsumowaniach.

środa, 18 sierpnia 2010

Ulica tysiąca kwiatów

  
Powieść obyczajowa: saga rodzinna z życia w Japonii, obejmująca ponad trzydzieści lat. Pełna szczegółów z japońskiej tradycji i codzienności, rzecz o wojnie, pokoju, pracy i miłości.

Już od dłuższego czasu planowałam przeczytanie Ulicy tysiąca kwiatów. Ostatecznie zdecydowałam, że sięgnę po nią dopiero we wakacje, kiedy to już będę mogła zapoznać się z nią na spokojnie, nigdzie się nie spiesząc i nie myśląc o szkole.
Odkąd pierwszy raz ją zobaczyłam, zanim jeszcze ją kupiłam, byłam przekonana, iż powieść ta na pewno przypadnie mi do gustu. Potem zaczęłam się obawiać, że będzie zupełnie odwrotnie i się rozczaruję.

Moje pierwsze wrażenie, gdy zaczęłam czytać Ulicę tysiąca kwiatów było jednak pozytywne i moje obawy szybko się rozwiały. Od początku czytało mi się lekko i przyjemnie, ale do czasu, kiedy wybuchła wojna. Książek, których akcja toczy się w tym właśnie czasie po prostu nie da się czytać przyjemnie.

Głównymi bohaterami byli bracia: Hiroshi i Kenji oraz siostry: Haru i Aki. Bracia byli wychowywani przez swoich dziadków. Matka dziewczynek zginęła podczas wojny. Został im, więc tylko ojciec. Spełnienie marzeń Hiroshi'ego i Kenji'ego stało pod znakiem zapytania. Zainteresowaniem tego pierwszego było sumo, a drugiego tworzenie masek teatralnych. Wojna jednak bardzo im to utrudniła. Ale nie tylko to. Trudności mieli także m.in ze zdobyciem pożywienia.
Autorka ukazała przerażającą rzeczywistość tamtych czasów. Śmierć wielu niewinnych ludzi i inne zniszczenia, powstałe w wyniku wojny.

Gail Tsukiyama napisała Ulicę tysiąca kwiatów językiem, który może i mnie szczególnie nie zachwycił, ale na pewno przypadł do gustu.
Z początku czytanie utrudniały mi tylko zastosowane w książce wyrazy z języka japońskiego. Niekiedy ciężko było domyślić się ich znaczenia, ale zazwyczaj udawało mi się to. Z czasem w ogóle przestało mi to przeszkadzać.

Nie mogę nie wspomnieć o pięknej szacie graficznej. Właśnie dzięki tym kwiatom na okładce w odcieniu czerwieni, zwróciłam uwagę na Ulicę tysiąca kwiatów i postanowiłam ją przeczytać.

Polecam osobom, których interesują powieści o Japonii oraz o wojnie. Nie zawiedziecie się.

XV wieczna Florencja

         Pałac  - Yarbro Chelsea Quinn
Akcja książki pt. Pałac ma miejsce we Florencji, w XV wieku. Głównym bohaterem poprzedniej części, Hotelu Transylvania był hrabia Saint-Germain. Teraz nazywa się on San Germano i przyjaźni z Lorenzem il Magnifico, który niestety wkrótce umiera.

Chelsea Quinn Yarbro nie wykreowała swojej głównej postaci (wampira) wystarczająco dobrze. Jest ona znana z horrorów i jeśli w akcji bierze udział taka istota, powinna stworzyć ją nieco lepiej. Ja osobiście niemal w ogóle nie czułam, że hrabia był wampirem. Tutaj z pewnością autorka się nie popisała. Tak jak w miarę polubiłam Francesca Rakoczego, tak denerwowała mnie Eastasia i Savonarola. Ta pierwsza stała się później siostrą zakonną, natomiast ten drugi był niewielkim dominikaninem, który z pewnością uważał się za wielkiego. Oboje działali mi na nerwy swoim zachowaniem. Eastasia była osobą kłamliwą. Za to m.in za nią nie przepadałam. Zaś Savonarola nie polubiłam przez jego dosyć - nie wiem czy to do końca dobre słowo - dziwne poglądy dotyczące Kościoła i za to jak przemawiał do ludzi. Pozostali bohaterowie nie wywarli na mnie ani jakiegoś szczególnie pozytywnego wrażenia, ani też specjalnie negatywnego.

Książkę tę zalicza się do horrorów i powieści grozy. Ja jednak nie zauważyłam niczego, co by na to wskazywało. Jest to po prostu dobra książka z udziałem wampira, który jest, co prawda głównym bohaterem, ale zdecydowanie za mało było jego wampiryzmu. Sama fabuła nie jest zła. Muszę nawet powiedzieć, że jest ciekawa i mało było momentów, w których powiewało nudą. Powinnam wspomnieć o tle historycznym. Akcja toczy się we włoskim renesansie. Autorka bardzo plastycznie opisała tamtą Florencję. Jest to niewątpliwie duży plus.

Pozytywnym aspektem jest zamieszczanie przez Chelsea'ę Quinn Yarbro korespondencji między postaciami. Listy te są zawsze na koniec każdego rozdziału, wyróżnione inną czcionką. Okładka też jest ładna. Mnie na pewno w jakimś stopniu zachęciła do zapoznania się z książką.

Podsumowując, jest to dobra książka, z interesującą treścią. Polecam osobom, które nie szukają powieści grozy, gdyż Pałac z pewnością nie jest horrorem. 

Nieznane pole siłowe

 Pod Kopułą  - King Stephen

Trudno jest mi wyobrazić sobie, że moje miasto zostałoby zupełnie odcięte od świata niezniszczalną barierą. Jest to przerażająca wizja, którą w swojej książce ukazał Stephen King.

Pewnego pięknego jesiennego dnia zwyczajne amerykańskie miasteczko - Chester's Mill w stanie Maine - zostaje nagle odcięte od świata, odgrodzone przez nieznane pole siłowe. Bariera powoduje większe i mniejsze dramaty: katastrofy lotnicze, wypadki samochodowe, okaleczenia. Mieszkańcy Chester's Mill, którzy akurat byli poza jego granicami, tracą kontakt z bliskimi. Nikt nie potrafi wyjaśnić, czym jest ta kopuła, jak powstała, i kiedy zniknie. W jej wnętrzu natomiast zaczyna się toczyć prawdziwa walka dobra ze złem... Po stronie dobra staje Dale Barbara, weteran wojny w Iraku, a jego adwersarzami są Duży Jim Rennie - bezwzględny, opętany żądzą władzy polityk, i jego syn, ukrywający w mrocznej spiżarni równie mroczną tajemnicę...

Przeczytałam już kilka książek Stephena Kinga. We wszystkich było stanowczo za długie, zbyt nudne wprowadzenie, które z pewnością nie zachęcało mnie do dalszego poznawania tych powieści. W Pod kopułą tego nie było. Akcja od pierwszych stron zaczęła się bardzo szybko rozwijać, w zasadzie bez żadnego wprowadzenia. Bohaterów niemal od razu spotkały niezbyt miłe skutki bariery.

Nie jest to jednak typowa powieść grozy. Pod kopułą bardziej przypomina dobrą książkę psychologiczną, jedynie z elementami horroru. Bardzo dobrze przedstawione są portrety psychologiczne postaci. King szczególnie skupił się na wykreowaniu wszystkich  bohaterów. Każdy został dopracowany, miał inną osobowość, charakter. Szkoda tylko, iż było ich aż tyle, że ciężko było każdego dobrze zapamiętać.

Fabuła była, co prawda ciekawa, ale czasami dosyć rozwlekła, co sprawiało, że momentami nie chciało mi się dłużej czytać. Miałam wrażenie, iż pisarz to, co chciał napisać za bardzo rozciągnął. Te ponad 900 stron dałoby się skrócić i wtedy powstałaby bardziej wciągająca powieść, którą czytelnik mógłby czytać nawet z zapartym tchem, nie mogąc się doczekać kolejnych wydarzeń związanych z powstaniem klosza.

Głównie nie spodobało mi się zakończenie. Było nudne, jakby autor nie miał na nie pomysłu i napisał cokolwiek, aby tylko dłużej nie ciągnąć akcji. Miał za to bardzo dobry oraz oryginalny pomysł na fabułę. Nigdy wcześniej nie słyszałam, aby w jakiejkolwiek książce występował motyw kopuły, która uniemożliwiałaby normalne życie wielu ludzi, znajdujących się pod nią.

Podsumowując, Pod kopułą było momentami nieco nudne i nużące, ale ogólnie czytało mi się dobrze i będę wspominać je miło. Polecam. Jeśli jednak ktoś oczekuje dobrej powieści grozy, to z pewnością się zawiedzie. 


wtorek, 17 sierpnia 2010

Kolejny początek ;)

 Postanowiłam, że przeniosę się z blog.onet.pl na blogspot.com. Jest kilka powodów, dla których podjęłam taką decyzję, ale nie będę ich tu wymieniać
Na blogu będzie pojawiać się to wszystko, co zamieszczałam na książkowych zapiskach z onetu. Czyli przede wszystkim recenzje książek, które przeczytałam, a także podsumowania. Czasem może jakieś zapowiedzi premier książek.
Dodam także zdjęcia moich książek, które posiadam.

W najbliższych dniach przeniosę tutaj kilka recenzji z www.ksiazkowe-zapiski.blog.onet.pl. Będą to te, które moim zdaniem wyszły mi najlepiej.