niedziela, 31 października 2010

Podsumowanie października

Październik, pod względem czytelniczym, wypadł nie najgorzej. Tak jak we wrześniu udało mi się przeczytać tylko dwie książki. Jedna z nich: Starcie demonów Josepha Delaney'ego z serii Kroniki Wardstone. Tak jak poprzednie części, bardzo mi się podobała. Recenzję już napisałam, więc na pewno się ukaże, tylko nie wiem kiedy, bo mam jeszcze kilka do opublikowania. Kolejna przeczytana przeze mnie książka, to Syzyfowe prace Stefana Żeromskiego. Recenzji jeszcze nie napisałam, ale mam nadzieję zrobić to wkrótce. 

Co do książek kupionych, to w tym miesiącu było ich całkiem sporo, bo pięć. Na poniższym zdjęciu są jeszcze dwie, kupione we wrześniu.


 Od dołu:
Rumo i cuda w ciemnościach Walter Moers 
Kanada pachnąca żywicą Arkady Fiedler (kupiona we wrześniu) 
180000 kilometrów przygody Tony Halik
W blasku księżyca Lian Hearn
Na posłaniu z trawy Lian Hearn (kupiona we wrześniu) 
Tropiciel duchów Michelle Paver 
Ta trzcina żyje Pearl S. Buck

W listopadzie zamierzam przeczytać Atramentową krew i Kroniki świata wynurzonego 2. Być może będę musiała jeszcze przeczytać Latarnika do szkoły. Więcej nie mam co planować, bo pewnie nie uda mi się przeczytać. 

sobota, 16 października 2010

Anioły i demony


Głównym bohaterem jest Robert Langdon, profesor historii sztuki. Zostaje on pilnie wezwany do położonego koło Genewy centrum badań jądrowych CERN. Jego zadanie - zidentyfikować zagadkowy wzór wypalony na ciele zamordowanego fizyka. Langdon ze zdumieniem stwierdza, że jest to symbol tajemnego bractwa iluminatów - potężnej, aczkolwiek nieistniejącej od czterystu lat organizacji walczącej z Kościołem, do której należały najświetniejsze umysły Europy, jak choćby Galileusz. Jak się okazuje, iluminaci przetrwali w ukryciu do czasów współczesnych i planują straszliwą wendetę - wysadzenie Watykanu przy użyciu antymaterii wykradzionej z genewskiego laboratorium. Langdon i Vittoria Vetra, córka zamordowanego fizyka, mają zaledwie dobę, by odnaleźć utajnioną od XVI wieku siedzibę iluminatów i zapobiec niewyobrażalnej tragedii.

Książka pt. Anioły i demony była pierwszą Dana Browna, którą miałam przyjemność przeczytać. Piszę przyjemność, bo tę powieść czytało mi się naprawdę lekko i przyjemnie.
Brown przedstawił czytelnikowi odwieczną walkę religii z nauką. Kościół uważał, że nauka nie może iść w parze z religią, że nauka może zniszczyć wiarę ludzi w Boga.

Akcja Aniołów i demonów miała miejsce głównie w Watykanie, a więc wszystko toczyło się wokół Kościoła. Autor zamieścił dużo informacji również o funkcjonowaniu tego państwa, m.in o konklawe, wyborze papieża. Brown zawarł w swojej książce także wiele plastycznych opisów i informacji na temat budowli, obrazów oraz rzeźb, które istnieją naprawdę. To niewątpliwie bardzo upiększyło całą fabułę i dodało jej barwności. Czytałam, iż niektórym nawet przypominało encyklopedię.

Nie wiem, czy można tak ją nazwać. Za to na pewno jest to bardzo dobry thriller. Posiada chyba wszystkie cechy tego gatunku. Pełno było morderstw, intryg, zwrotów akcji, a także budzący wiele emocji, wyścig z czasem. Nie raz miałam wrażenie, że uczestniczę w tych wszystkich wydarzeniach razem z bohaterami, a więc również razem z nimi bałam się, że nie zdążą na czas znaleźć antymaterii i ocalić kardynałów, którym groziło śmiertelne niebezpieczeństwo. Nie brakło też tych dobrych bohaterów, którzy później okazywali się czarnymi charakterami.

Zakończenie nie do końca było szczęśliwe dla wszystkich bohaterów. Dla Roberta i Vittori, z pewnością jednak było, ponieważ na koniec fabuły pojawił się wątek miłosny, z tymi właśnie postaciami w roli głównej.

Niewątpliwie Anioły i demony to bardzo dobra powieść Dana Browna. Dlatego też zamierzam wkrótce kupić i przeczytać Kod Leonarda da Vinci tego samego autora. Mam nadzieję, że spodoba mi się tak jak Anioły i demony.

niedziela, 3 października 2010

Podsumowanie września

Wrzesień nie wypadł dobrze. Wypadł źle. Nawet bardzo źle. Tragicznie. Przeczytałam tylko dwie książki. A właściwie można powiedzieć, że jedną. Pierwsza, Pachnidło. Czytałam ją prawie cały wrzesień i nie mogłam jej przeczytać. Na szczęście tydzień temu już ją skończyłam. W międzyczasie byłam zmuszona zapoznać się z Antygoną. Oczywiście do szkoły. Tego chyba nawet nie będę liczyć. Takie to króciutkie i nieciekawe. Recenzji nie będzie. Recenzję Pachnidła oczywiście opublikuję, ale nie wiem kiedy, bo mam ich mały zapas, który został mi jeszcze z wakacji. I bardzo się cieszę, bo gdyby nie to, nie miałabym już czego publikować.

Jeśli chodzi o książki zakupione, to jest lepiej niż w sierpniu. We wrześniu kupiłam dwie: Kanadę pachnącą żywicą Arkadiego Fiedlera i Na posłaniu z trawy Lian Hearn. Obydwie mam nadzieję przeczytać jeszcze w tym roku.

W październiku zamierzam skończyć Starcie demonów, które zaczęłam czytać jeszcze w ubiegłym miesiącu. I przeczytać Atramentową krew oraz Kroniki świata wynurzonego 2 i pewnie do szkoły Syzyfowe prace. Z moim czytaniem jest już trochę lepiej, więc mam nadzieję, że wszystkie te książki uda mi się przeczytać.