poniedziałek, 23 kwietnia 2012

Książkowy stosik z okazji Światowego Dnia Książki 2012

Z okazji Światowego Dnia Książki postanowiłam zakupić kilka książek: 



 Od góry:
Opowieści z meekhańskiego pogranicza Północ-Południe Robert M. Wegner
Opowieści z meekhańskiego pogranicza Wschód-Zachód Robert M. Wegner
Nocna zmiana Stephen King
Umierający detektyw Leif GW Persson
Jest legendą. Antologia.
Afryka Trek. Od Przylądka Dobrej Nadziei do Kilimandżaro Sonia i Alexandre Poussin
Mongolia. Wyprawa w tajgę i step Bolesław A. Uryn
Trzy córki pani Liang Pearl S. Buck
Cukiernia pod Amorem. Hryciowie Małgorzata Gutowska-Adamczyk
Płomienna narzeczona Iny Lorentz

Dwie pierwsze odkupiłam od Aleksandry, a Nocną Zmianę od Nyx, za pośrednictwem Aleksandry. Afrykę Trek oraz Płomienną narzeczoną zakupiłam na Albertusie. Resztę na Selkarze. Razem z drugą paczką, jak zwykle przyszły zakładki :)



.

niedziela, 15 kwietnia 2012

Dracula

 Teraz czytam 
Wszyscy chyba znamy legendę o hrabim Draculi, zamieszkującym zamek w Transylwanii. O wampirze żywiącym się w nocy ludzką krwią za pomocą swych długich, ostro zakończonych kłów, a w dzień chowającym się w trumnie. O wampirze wystrzegającym się krucyfiksu, czosnku, wrażliwym na światło, nie mającym swego odbicia w zwierciadle, mogącym przeistaczać się w nietoperza, wilka lub inne zwierzę. O wampirze pozostającym nieśmiertelnym do czasu, aż jego ciało nie zostanie przebite kołkiem, a głowa odcięta.

Jestem niestety skłonna stwierdzić, że w dobie „nowych” wampirów, sporo z nas nie pamięta tych stworzeń w sposób, w jaki przedstawiano je w przeszłości. Współcześni autorzy coraz częściej kreują je jako istoty dobre, bratające się z człowiekiem. Zamiast stanowić dla niego zagrożenie życia, są w stanie kontrolować swoje pragnienie ludzkiej krwi. Nie śpią już w trumnach, a w promieniach Słońca zamiast spalać się, jedynie lśnią. Ja zdecydowanie bardziej preferuję pierwowzór tych stworzeń mroku. Dlatego też postanowiłam przeczytać klasyczną powieść grozy „Draculę” Brama Stokera i przypomnieć sobie właśnie ten archetyp. 

Jak to niestety często bywa, dzieła klasyczne nie okazują się takimi, na jakie mamy nadzieję. Są ciekawe, ale nie porywające. W moim przypadku było tak właśnie z opowiadaniami Edgara Allana Poe. Z jednej strony fascynujące, ale i nierzadko zdarzały się też takie momenty, w których dłużyło mi się niesamowicie. „Draculę” oceniam podobnie. Bardzo spodobał mi się początek, kiedy to akcja toczyła się w zamku tytułowego bohatera. Gdy jednak Jonathan zdołał się stamtąd wydostać, już przez znaczną część książki tak naprawdę nic szczególnego się nie działo. Pokładałam nadzieję w zakończeniu. Niestety i ten nie okazał się dla mnie zachwycający. Nie wspomnę jaki był finał losów postaci, bo może ktoś jeszcze nie czytał „Draculi”. Język Stokera także nie wynosi się ponad przeciętność. Jest po prostu przystępny dla każdego czytelnika. Mało tu chwil strasznych, zapierających dech w piersiach.  

Miałam nadzieję, na coś bardziej trzymającego w napięciu, ale cieszę się, że miałam możliwość powrócić do tych czasów, kiedy przed wampirami drżało się ze strachu :) 

czwartek, 5 kwietnia 2012

Kanon. Wyprawa galopem przez piękne podstawy nauki

Kanon. Wyprawa galopem przez piękne podstawy nauki - Natalie Angier

Świat jest wielki. Świat jest pełen bałaganu. Świat jest jak pokój nastolatka: jest w nim wszystko. Str. 27


„Kanon. Wyprawa galopem przez piękne podstawy nauki” to książka popularnonaukowa z serii „Na śnieżkach nauki”. Jest też pierwszą książką przeczytaną przeze mnie z tego gatunku. Długo zastanawiałam się, czy jest to właściwy moment na rozpoczęcie „przygody” z literaturą naukową. Czy w ogóle zrozumiem coś z tego, co przeczytam? Czy nie lepiej jeszcze poczekać? Ogarnięta tymi wątpliwościami postanowiłam jednak sięgnąć po coś z tego gatunku i przekonać się, czy moje wahanie znajdzie poparcie w rzeczywistości. Szybko okazało się, że moje obawy były zupełnie niepotrzebne. Może i nie do końca udało mi się wszystko zrozumieć, bo autorka często zasypywała mnie obcym słownictwem, ale z czystym sumieniem mogę stwierdzić, że była to wspaniała podróż wgłąb świata nauki. 
Na początek Natalie Angier dokonuje wprowadzenia. Przedstawia czytelnikowi problemy naukowców i  zwykłych ludzi z nauką. Pokazuje jak bardzo wiele z nas boi się z nią  „zaprzyjaźnić”. W rozdziale pierwszym: Myślenie naukowe. Poznawać świat całym sobą, Angier ukazuje błędy w ludzkim myśleniu dotyczącym nauki. Tutaj mamy okazję dowiedzieć się skąd tak naprawdę biorą się pory roku. Nie z powodu oddalenia od Słońca, a nachylenia osi Ziemi. W wyniku tego w stronę Słońca czasem nachylona jest półkula północna, skąpana wtedy w mocniejszym, bezpośrednio skierowanym strumieniem światła i ciepła, (...) a po 6 miesiącach, gdy Ziemia leniwie przepłynie na drugi kraniec swej orbity, półkula północna jest nachylona w przeciwną stronę; przychodzi pora na przypiekanie półkuli południowej. * W rozdziale drugim Angier wyjaśnia czytelnikowi jak to jest z prawdopodobieństwem różnych zdarzeń losowych. Dzięki trzeciemu, Skalowanie. Zabawa w rzędy wielkości możemy sobie wyobrazić jak małe są niektóre cząstki otaczającego nas świata. Jak niewielki może być wirus, czy bakteria wywołująca groźne dla zdrowia i życia choroby. Autorka to wszystko porównuje do główki szpilki. W rozdziale Fizyka. A nic to dla mnie za dużo Natalie Angier wyjaśnia istotę prądu elektrycznego. W Chemia. Ogień, lód, szpiedzy i życie dowiedziałam się, skąd wzięła się nazwa ołówka. W przeszłości myślano, że jego głównym składnikiem jest ołów, a nie grafit, odmiana alotropowa węgla. W Biologii ewolucyjnej. Teorii ogółu organizmów możemy przeczytać o początkach świata, naszych przodkach i teorii Darwina. W rozdziale Biologia molekularna. Komórki i gwizdki Angier pisze o najmniejszych cząstkach, z których składa się człowiek (komórce). W Geologii. Wyobrażenie kawałków świata możemy przeczytać o Ziemi, jej wnętrzu, a w Astronomii. Niebiańskich istotach o Wszechświecie. 
Natalie Angier napisała swoją książkę w sposób niezwykle interesujący. Miałam sposobność dowiedzieć się wielu ciekawych faktów. Nie mogę jednak rzec, że książkę czytało mi się lekko i prosto. Momentami było mi przez nią trudno przebrnąć, ale nie żałuję i wiem, że było warto. Z chęcią sięgnę jeszcze po inne książki z literatury popularnonaukowej. 

* str. 52