piątek, 30 grudnia 2011

Stosik świąteczny


Od dołu:
- Portret w sepii Isabel Allende
- W stronę życia Pearl S. Buck
- Matka ryżu Rani Manicka
- Aniołowie zniszczenia Keith Donohue
- Arabska żona Tanya Valko
- Arabska córka Tanya Valko 
- Rowerem w stronę Indii Robb Maciąg
- Klejnot medyny Sherry Jones
- Neapol, moja miłość Penelope Green

A w Nowym, 2012 roku chciałabym Wam wszystkim życzyć wszystkiego najlepszego, oczywiście mnóstwa przeczytanych książek i weny do pisania recenzji :)

piątek, 23 grudnia 2011

Władca równin

Władca Równin  - Yanes Javier 

Kiedy dziennikarz Curro Mencia odkrywa, że dom, w którym spędził pełne przygód dzieciństwo, zostaje wystawiony na sprzedaż, coś w nim pęka. Lux Domini to dla niego zdecydowanie więcej niż mury. Wyrusza więc w fascynującą podróż w poszukiwaniu własnych korzeni i rodzinnych tajemnic...
Jedną z nich są nieznane losy dziadka Hamisha, szkockiego poszukiwacza przygód, który zniknął w niewyjaśnionych okolicznościach, zostawiając w ciąży Ukę, babcię Curro.
To jego śladami dziennikarz - wraz z ukochaną kobietą i odnalezionym przyjacielem dziadka - wyrusza do serca Afryki, gdzie przechodzi przemianę, która pozwoli mu z innej perspektywy ocenić własną, skłóconą rodzinę. (opis pochodzi z okładki)

Miałam nadzieję na fascynującą przygodę toczącą się głównie w Afryce. Tymczasem otrzymałam coś nieco innego, choć muszę przyznać, że całkiem dobrego. Przede wszystkim było tu zdecydowanie za mało Afryki, na którą miałam przeogromną ochotę, zabierając się za tą powieść. Początkowo akcja miała miejsce w Hiszpanii, Austrii, Francji, aż wreszcie, już grubo za połową książki przeniosła się do Kenii. 
Najpierw dostajemy sporą dawkę dziejów przodków Curro Menci. Zabieg ten bez wątpienia jest bardzo korzystny dla czytelnika. Dzięki niemu mamy okazję bliżej przyjrzeć się ich trudnej sytuacji. Ich życie bowiem toczyło się w XX wieku, gdzie ciągle miały miejsce wojny i inne groźne konflikty.
Później akcja powieści przenosi się do Kenii. W końcu Afryka, tak długo przeze mnie wyczekiwana. Nie mogę jednak powiedzieć, aby ta część do końca mnie zadowoliła. Choć poszukiwania dziadka Menci, Hamisha były ciekawe, trzymające w napięciu i nie pozwalające czytelnikowi na dłużej odłożyć książki, to klimat miejsca, w którym w dużej mierze się odbywały został oddany słabo i pozostawia jeszcze wiele do życzenia. Afryka odegrała tutaj jedynie śladową rolę. Zdecydowanie za małą! Szkoda. Yanes mógł przecież nieco lepiej przedstawić Kenię. 

Bohaterów w większości polubiłam. Każdy z nich miał dobrze wykreowany charakter i odróżniał się od pozostałych. Jedynie ukochana Curro nie przypadła mi do gustu. Nie podobało mi się to, że zawsze zjawiała się nie wiadomo skąd i nie wiadomo gdzie i kiedy znikała. Głównemu bohaterowi jednakże niezbyt to przeszkadzało. W opisie książki, z tyłu okładki jest napisane, że to z nią i odnalezionym przyjacielem dziadka Delseyem, Mencia poszukuje Hamisha. Tymczasem Moniki więcej nie było niż było. 

Podsumowując, uważam że Władca równin Yanesa to bardzo dobra powieść, którą czyta się z zapartym tchem i ogromną przyjemnością. Ponadto, myślę że każdy miłośnik takich powieści oceni ją bardzo pozytywnie, o ile nie nastawi się na barwne opisy Czarnego Lądu, których jest tu zdecydowanie zbyt mało.

Już jutro Wigilia Bożego Narodzenia i z tej okazji chciałabym życzyć wszystkim recenzentom Wesołych Świąt i mnóstwa książek pod choinką :)