wtorek, 31 sierpnia 2010

Podsumowanie sierpnia i wakacji 2010

Niestety już jutro Rozpoczęcie Roku Szkolnego i znowu do szkoły. Koniec wakacji, a więc czas nie tylko na podsumowanie sierpnia. Trzeba również podsumować całe wakacje. Oczywiście pod względem książkowym i czytelniczym.

W sierpniu udało mi się przeczytać sześć książek. Jestem z tego wyniku bardzo zadowolona, choć oczywiście zawsze mogłoby być nieco lepiej. Nie mam zamiaru jednak narzekać. Pierwsza z nich, "Królowa potępionych". Następnie "Pan Samochodzik i tajemnica tajemnic", potem "Anioły i demony", "Atramentowe serce", "Rio Anaconda" i na końcu "Gdy pracowałem dla wroga". Dotychczas nie pojawiła się recenzja żadnej z nich, ale wkrótce opublikuję "Królowej potępionych".

Podobnie jak w lipcu i w sierpniu nie kupiłam żadnej nowej książki. Pocieszające jest to, że zamówiłam już kilka, ale we wakacje nie zdążą już znaleźć się na mojej półce.

W całe wakacje przeczytałam 11 książek. Od 5 czerwca, 14. Wtedy to zaczęłam realizować swoją wakacyjną listę książek do przeczytania. Nie będę ich tu wymieniać, ponieważ jest ich trochę za dużo. Dodam jeszcze tylko, że nie udało mi się przeczytać trzech z zaplanowanych.

Ogólnie podsumowując całe wakacje, to nie jest najgorzej. W zeszłym roku w wakacje udało mi się przeczytać również 11 i zaczęłam dwunastą. Nie było jednak wśród nich takiej grubej, jak "Pod kopułą". Mogę, więc powiedzieć, że w tym roku udało mi się przeczytać o jedną powieść więcej :-) Bo ponad 900 stronicową powieść można chyba policzyć za dwie?

We wrześniu planuję przeczytać: "Pachnidło", "Kota alchemika", "Zwiadowców. Bitwa o Skandię" i jeśli zdążę, to "Kroniki Wardstone. Starcie demonów". Więcej już raczej nie uda mi się przeczytać. Wiadomo dlaczego. Znów zaczyna się szkoła, a co za tym idzie - mniej czasu wolnego na czytanie.

środa, 25 sierpnia 2010

Po Słowiczej podłodze

Po Słowiczej Podłodze  - Lian Hearn

Akcja Po Słowiczej podłodze rozgrywała się w wiosce Mino, w zmyślonym przez Lian Hearn kraju, w epoce feudalizmu. Już na samym początku wyjaśniła ona, że czytelnik napotka w jej powieści ślady japońskich zwyczajów, tradycji oraz rozpozna inne charakterystyczne cechy dla Japonii. Wyjaśniła również, że Słowicze podłogi istnieją naprawdę. Gdyby nie ten krótki tekst od autorki, nigdy bym się nie domyśliła, iż nie miała ona zamiaru opisywać Japonii.

Jednym z głównych bohaterów był szesnastoletni Tomasu. Jako jedyny uszedł z życiem z wioski Mino, gdzie zginęli wszyscy Ukryci. Podczas ucieczki przed Iidą Sadamu, ocalił go pan Otori. Postanowił zabrać go ze sobą i zmienił jego imię na Takeo. Kolejną bohaterką była Kaede, zakładniczka. Kiedy poznała Takeo i zakochała się w nim, zostało już postanowione, że zostanie żoną pana Otori.

Fabuła Po Słowiczej podłodze nie jest szczególnie oryginalna. Wątek chłopca, który posiada wyjątkowe dary, jest dosyć często spotykany w książkach. Motyw walki dobra ze złem także. Chociaż ten występuje w książkach chyba od zawsze. Fabuła nie jest też skomplikowana. Nie trzeba się nad niczym zastanawiać ani też domyślać, ale jednocześnie wciąga. Język, jakim pisze Lian Hearn, może nie jest szczególnie piękny i kwiecisty, ale na całkiem dobrym poziomie. Książkę czytało mi się szybko, lekko i przyjemnie. Po Słowiczej podłodze to wprost idealna, 365 - stronicowa powieść na wakacje. 


niedziela, 22 sierpnia 2010

Zdjęcia książek, które posiadam

W dzisiejszej notce zdjęcia moich książek.



Książki kupione w maju i czerwcu



"Kroniki Wardstone", "Zwiadowcy"



"Pan Samochodzik", "Kroniki pradawnego mroku"



"Dom na krańcu czasu", "Ulysses Moore", książki Waltera Moersa




"Wojny świata wynurzonego", "Century"


Horrory (w tym większość S. Kinga)




Książki Jane Austen, "Romeo i Julia", "Ulica Tysiąca Kwiatów"




O wampirach



Thrillery itp.
Zdjęcia książek, które kupię w przyszłości będę zamieszczać w podsumowaniach.

środa, 18 sierpnia 2010

Ulica tysiąca kwiatów

  
Powieść obyczajowa: saga rodzinna z życia w Japonii, obejmująca ponad trzydzieści lat. Pełna szczegółów z japońskiej tradycji i codzienności, rzecz o wojnie, pokoju, pracy i miłości.

Już od dłuższego czasu planowałam przeczytanie Ulicy tysiąca kwiatów. Ostatecznie zdecydowałam, że sięgnę po nią dopiero we wakacje, kiedy to już będę mogła zapoznać się z nią na spokojnie, nigdzie się nie spiesząc i nie myśląc o szkole.
Odkąd pierwszy raz ją zobaczyłam, zanim jeszcze ją kupiłam, byłam przekonana, iż powieść ta na pewno przypadnie mi do gustu. Potem zaczęłam się obawiać, że będzie zupełnie odwrotnie i się rozczaruję.

Moje pierwsze wrażenie, gdy zaczęłam czytać Ulicę tysiąca kwiatów było jednak pozytywne i moje obawy szybko się rozwiały. Od początku czytało mi się lekko i przyjemnie, ale do czasu, kiedy wybuchła wojna. Książek, których akcja toczy się w tym właśnie czasie po prostu nie da się czytać przyjemnie.

Głównymi bohaterami byli bracia: Hiroshi i Kenji oraz siostry: Haru i Aki. Bracia byli wychowywani przez swoich dziadków. Matka dziewczynek zginęła podczas wojny. Został im, więc tylko ojciec. Spełnienie marzeń Hiroshi'ego i Kenji'ego stało pod znakiem zapytania. Zainteresowaniem tego pierwszego było sumo, a drugiego tworzenie masek teatralnych. Wojna jednak bardzo im to utrudniła. Ale nie tylko to. Trudności mieli także m.in ze zdobyciem pożywienia.
Autorka ukazała przerażającą rzeczywistość tamtych czasów. Śmierć wielu niewinnych ludzi i inne zniszczenia, powstałe w wyniku wojny.

Gail Tsukiyama napisała Ulicę tysiąca kwiatów językiem, który może i mnie szczególnie nie zachwycił, ale na pewno przypadł do gustu.
Z początku czytanie utrudniały mi tylko zastosowane w książce wyrazy z języka japońskiego. Niekiedy ciężko było domyślić się ich znaczenia, ale zazwyczaj udawało mi się to. Z czasem w ogóle przestało mi to przeszkadzać.

Nie mogę nie wspomnieć o pięknej szacie graficznej. Właśnie dzięki tym kwiatom na okładce w odcieniu czerwieni, zwróciłam uwagę na Ulicę tysiąca kwiatów i postanowiłam ją przeczytać.

Polecam osobom, których interesują powieści o Japonii oraz o wojnie. Nie zawiedziecie się.

XV wieczna Florencja

         Pałac  - Yarbro Chelsea Quinn
Akcja książki pt. Pałac ma miejsce we Florencji, w XV wieku. Głównym bohaterem poprzedniej części, Hotelu Transylvania był hrabia Saint-Germain. Teraz nazywa się on San Germano i przyjaźni z Lorenzem il Magnifico, który niestety wkrótce umiera.

Chelsea Quinn Yarbro nie wykreowała swojej głównej postaci (wampira) wystarczająco dobrze. Jest ona znana z horrorów i jeśli w akcji bierze udział taka istota, powinna stworzyć ją nieco lepiej. Ja osobiście niemal w ogóle nie czułam, że hrabia był wampirem. Tutaj z pewnością autorka się nie popisała. Tak jak w miarę polubiłam Francesca Rakoczego, tak denerwowała mnie Eastasia i Savonarola. Ta pierwsza stała się później siostrą zakonną, natomiast ten drugi był niewielkim dominikaninem, który z pewnością uważał się za wielkiego. Oboje działali mi na nerwy swoim zachowaniem. Eastasia była osobą kłamliwą. Za to m.in za nią nie przepadałam. Zaś Savonarola nie polubiłam przez jego dosyć - nie wiem czy to do końca dobre słowo - dziwne poglądy dotyczące Kościoła i za to jak przemawiał do ludzi. Pozostali bohaterowie nie wywarli na mnie ani jakiegoś szczególnie pozytywnego wrażenia, ani też specjalnie negatywnego.

Książkę tę zalicza się do horrorów i powieści grozy. Ja jednak nie zauważyłam niczego, co by na to wskazywało. Jest to po prostu dobra książka z udziałem wampira, który jest, co prawda głównym bohaterem, ale zdecydowanie za mało było jego wampiryzmu. Sama fabuła nie jest zła. Muszę nawet powiedzieć, że jest ciekawa i mało było momentów, w których powiewało nudą. Powinnam wspomnieć o tle historycznym. Akcja toczy się we włoskim renesansie. Autorka bardzo plastycznie opisała tamtą Florencję. Jest to niewątpliwie duży plus.

Pozytywnym aspektem jest zamieszczanie przez Chelsea'ę Quinn Yarbro korespondencji między postaciami. Listy te są zawsze na koniec każdego rozdziału, wyróżnione inną czcionką. Okładka też jest ładna. Mnie na pewno w jakimś stopniu zachęciła do zapoznania się z książką.

Podsumowując, jest to dobra książka, z interesującą treścią. Polecam osobom, które nie szukają powieści grozy, gdyż Pałac z pewnością nie jest horrorem. 

Nieznane pole siłowe

 Pod Kopułą  - King Stephen

Trudno jest mi wyobrazić sobie, że moje miasto zostałoby zupełnie odcięte od świata niezniszczalną barierą. Jest to przerażająca wizja, którą w swojej książce ukazał Stephen King.

Pewnego pięknego jesiennego dnia zwyczajne amerykańskie miasteczko - Chester's Mill w stanie Maine - zostaje nagle odcięte od świata, odgrodzone przez nieznane pole siłowe. Bariera powoduje większe i mniejsze dramaty: katastrofy lotnicze, wypadki samochodowe, okaleczenia. Mieszkańcy Chester's Mill, którzy akurat byli poza jego granicami, tracą kontakt z bliskimi. Nikt nie potrafi wyjaśnić, czym jest ta kopuła, jak powstała, i kiedy zniknie. W jej wnętrzu natomiast zaczyna się toczyć prawdziwa walka dobra ze złem... Po stronie dobra staje Dale Barbara, weteran wojny w Iraku, a jego adwersarzami są Duży Jim Rennie - bezwzględny, opętany żądzą władzy polityk, i jego syn, ukrywający w mrocznej spiżarni równie mroczną tajemnicę...

Przeczytałam już kilka książek Stephena Kinga. We wszystkich było stanowczo za długie, zbyt nudne wprowadzenie, które z pewnością nie zachęcało mnie do dalszego poznawania tych powieści. W Pod kopułą tego nie było. Akcja od pierwszych stron zaczęła się bardzo szybko rozwijać, w zasadzie bez żadnego wprowadzenia. Bohaterów niemal od razu spotkały niezbyt miłe skutki bariery.

Nie jest to jednak typowa powieść grozy. Pod kopułą bardziej przypomina dobrą książkę psychologiczną, jedynie z elementami horroru. Bardzo dobrze przedstawione są portrety psychologiczne postaci. King szczególnie skupił się na wykreowaniu wszystkich  bohaterów. Każdy został dopracowany, miał inną osobowość, charakter. Szkoda tylko, iż było ich aż tyle, że ciężko było każdego dobrze zapamiętać.

Fabuła była, co prawda ciekawa, ale czasami dosyć rozwlekła, co sprawiało, że momentami nie chciało mi się dłużej czytać. Miałam wrażenie, iż pisarz to, co chciał napisać za bardzo rozciągnął. Te ponad 900 stron dałoby się skrócić i wtedy powstałaby bardziej wciągająca powieść, którą czytelnik mógłby czytać nawet z zapartym tchem, nie mogąc się doczekać kolejnych wydarzeń związanych z powstaniem klosza.

Głównie nie spodobało mi się zakończenie. Było nudne, jakby autor nie miał na nie pomysłu i napisał cokolwiek, aby tylko dłużej nie ciągnąć akcji. Miał za to bardzo dobry oraz oryginalny pomysł na fabułę. Nigdy wcześniej nie słyszałam, aby w jakiejkolwiek książce występował motyw kopuły, która uniemożliwiałaby normalne życie wielu ludzi, znajdujących się pod nią.

Podsumowując, Pod kopułą było momentami nieco nudne i nużące, ale ogólnie czytało mi się dobrze i będę wspominać je miło. Polecam. Jeśli jednak ktoś oczekuje dobrej powieści grozy, to z pewnością się zawiedzie. 


wtorek, 17 sierpnia 2010

Kolejny początek ;)

 Postanowiłam, że przeniosę się z blog.onet.pl na blogspot.com. Jest kilka powodów, dla których podjęłam taką decyzję, ale nie będę ich tu wymieniać
Na blogu będzie pojawiać się to wszystko, co zamieszczałam na książkowych zapiskach z onetu. Czyli przede wszystkim recenzje książek, które przeczytałam, a także podsumowania. Czasem może jakieś zapowiedzi premier książek.
Dodam także zdjęcia moich książek, które posiadam.

W najbliższych dniach przeniosę tutaj kilka recenzji z www.ksiazkowe-zapiski.blog.onet.pl. Będą to te, które moim zdaniem wyszły mi najlepiej.