środa, 29 grudnia 2010

Podsumowanie listopada i grudnia

Tym razem będzie to podsumowanie dwóch miesięcy: listopada i grudnia. Zacznijmy od tego pierwszego. W listopadzie udało mi się przeczytać tylko jedną książkę - Atramentową krew. Wiem, aż wstyd się przyznać... Zaczęłam również czytać Kanadę pachnącą żywicą, ale skończyłam ją dopiero w grudniu. W listopadzie także nie zakupiłam żadnej nowej książki. 

W grudniu było już na szczęście trochę lepiej. Przeczytałam trzy książki. Jestem jeszcze w trakcie Atramentowej śmierci, którą mam nadzieję przeczytać jeszcze w tym roku. Mogę więc powiedzieć, że w grudniu przeczytałam cztery książki ;)
Na moich półkach znalazło się za to (aż) siedem nowych powieści: 


Od góry:
Książę mgły Carlos Ruiz Zafón - dostałam ją na Klasowej Wigilii 
Braciszek Odd Dean Koontz - pod choinkę od siostry 
Ukryty kwiat Peal S. Buck - pod choinką
Chmara wróbli Takashi Matsuoka - na Święta od siostry
Cukiernia pod Amorem. Zajezierscy Małgorzata Gutowska-Adamczyk - pod choinką (ta, której szczególnie nie mogłam się doczekać)
Dom duchów Isabel Allende - pod choinką
Uciekinierka z San Benito Chufo Llorens - także na Święta, pod choinkę

Podsumowując, jestem bardzo zadowolona z książek, które w grudniu znalazły się na moich półkach. Lepiej chyba być nie mogło ;)

Nie będę pisać co zamierzam przeczytać w następnym miesiącu, gdyż jest to już nowy, 2011 rok. Wkrótce więc opublikuję podsumowanie całego 2010 roku wraz z planami na następny. A tymczasem życzę Wam Szczęśliwego Nowego Roku, abyście przeczytali jak najwięcej książek oraz, aby na Waszych półkach znalazło się mnóstwo nowych.

czwartek, 16 grudnia 2010

Pachnidło


XVIII-wieczny Paryż, światowe centrum mody i elegancji, jest miejscem, gdzie żyje bohater tej niezwykłej opowieści - osobliwy karzeł obdarzony niepospolicie wrażliwym zmysłem powonienia. Jan Baptysta Grenouille tworzy eliksiry do produkcji perfum, które są powszechnie uznawane za niedoścignione w swej wyszukanej wytworności. Jednak żadne go nie satysfakcjonują, geniusz zapachów marzy bowiem o wydestylowaniu wonności nad wonnościami z dziewiczego ciała kobiecego. Ta myśl każe mu szukać dziewczyny o idealnym zapachu. Sensacyjna wręcz akcja Pachnidła rozgrywa się na tle sugestywnej panoramy obyczajowej Paryża, pozwalającej wczuć się w atmosferę ówczesnego życia, w jego barwy, smaki i niezwykłe zapachy. *

Zacznę od tego, że tą książkę czytałam we wrześniu. Dokładnie przez niemal cały wrzesień. Niewiele więc jestem w stanie powiedzieć o tej książce, bo nie potrafiłam wczuć się w jej atmosferę. Miałam bardzo mało czasu, który mogłam poświęcić tej książce. Postaram się jednak napisać parę słów.

O Pachnidle nie mam ani szczególnie pozytywnego zdania, ani też negatywnego. Było to po prostu dobre czytadło, które przeczytałabym w dwa, trzy dni, gdyby nie szkoła i związane z nią obowiązki. Ogólnie czytało mi się dobrze, miło i przyjemnie (choć to ostatnie nie zawsze). Rzeczywiście w tej książce niemal wszystko ma jakiś zapach, smak, czy barwę. (Tak jak zostało napisane na okładce książki). Mogłam dowiedzieć się czegoś o XVIII-wiecznym Paryżu, jak żyli tam ludzie. Głównie ci biedniejsi, bo to im Suskind poświęcił naprawdę wiele stron. Wypadałoby też wspomnieć coś o samym autorze. Miał on bardzo ciekawy i oryginalny pomysł na książkę, którą napisał dobrym językiem, i który zrozumie i polubi niemal każdy.

*okładka książki

 Wiem , że bardzo krótko, ale nie miałam wtedy ani weny, ani czasu, żeby napisać coś więcej.

piątek, 3 grudnia 2010

Gdy pracowałem dla wroga


Każdy chyba zgodzi się ze mną, że każda książka, ukazująca wojenną rzeczywistość godna jest uwagi każdego czytelnika. Warto przecież poznać codzienność ludzi, żyjących w tamtym czasie. Ich cierpienie, strach, lęk, obawę, że nie doczekają jutra.

Gdy pracowałem dla wroga, to powieść z 1979 roku, autorstwa Feliksa Siemiankowskiego. Akcja książki toczy się w latach II wojny światowej. Siemiankowski przedstawił czytelnikowi niewolnicze życie Polaków, wywiezionych do Trzeciej Rzeszy, na przymusowe prace, od jej wybuchu, aż do jej zakończenia. 

Ci wywiezieni ludzie zmuszani byli pracować tam w mrozie, czy w upale. Nikogo nie obchodziło, że ktoś może być chory i niezdolny do ciężkiej pracy. I tak rano musieli wstać i pracować. Często byli niedożywieni. Chodzili też w zniszczonych ubraniach i butach, które ani trochę nie chroniły ich od zimna.

Muszę przyznać, że Siemiankowski stworzył bardzo dobrą powieść. Napisał ją dobrym stylem, który potrafi zaciekawić czytelnika. Co tu mogę jeszcze napisać? Chyba należałoby się tu więcej rozwodzić nad samą treścią książki, zamiast nad jakimiś szczegółami, czy niedociągnięciami, których ja tutaj nie zauważyłam.