W Syzyfowych pracach autor na podstawie własnych doświadczeń z dzieciństwa i lat młodzieńczych przedstawił obraz szkoły w rosyjskim Królestwie polskim i walkę polskiej młodzieży z rusyfikacją. Tytułowe syzyfowe prace mają się odnosić do bezcelowych wysiłków zaborców rosyjskich mających na celu zrusyfikowanie młodzieży polskiej.
Nie muszę chyba pisać, że jest to lektura szkolna. I to w dodatku jedna z tych - moim zdaniem, najgorszych. Pomimo, że w całości ją przeczytałam (chyba jako jedyna osoba z mojej klasy), niewiele jestem w stanie o niej powiedzieć. Syzyfowe prace czytałam bez najmniejszego zainteresowania, aby tylko przeczytać i mieć spokój, w rezultacie czego prawie nic nie zapamiętałam. Dlatego moja recenzja na jej temat nie będzie zbyt długa i wystarczająco wyczerpująca.
Niemożliwością było zapamiętanie tych wszystkich nazwisk nauczycieli, uczniów. Główny bohater, Marcin Borowicz nie przypadł mi do gustu. Był jakiś taki... sama nie wiem jak to określić. Po prostu go nie polubiłam, tak jak większości bohaterów.
Nie będę już nic więcej pisać. (Nawet nie mam zbytnio ochoty rozwodzić się nad tą książką). Kto nie czytał, to pewnie przeczyta i zobaczy. A kto czytał, to wie, o czym mówię. Chociaż może komuś się podobało?
Oj, czytałam miesiąc temu, przy czym jutro mam sprawdzian z treści i nic nie pamiętam. Jednak przysięgłam sobie, że nigdy więcej nie tknę tej książki. Właśnie lekturom szkolnym zawdzięczam uprzedzenie do polskiej literatury. Nudne, suche i nic niewnoszące - tak mogę chyba określić Syzyfowe prace.
OdpowiedzUsuńPamiętam czasy gdy musiałam przeczytać tę książkę i jak się z nią meczyłam. Książka jak każda lektura jest po prostu nudna :D
OdpowiedzUsuńCzytałam i powiem, że nie była nawet taka zła ta lektura ;P
OdpowiedzUsuńCzytałam, też się męczyłam, ale zdarzają się gorsze lektury;)
OdpowiedzUsuńPamiętam tę lekturę jako prawdziwą drogę przez mękę! :/
OdpowiedzUsuńPamiętam ją jeszcze, i moje zdziwienie, jak można przerabiać coś takiego przez tak długi czas. Ale pod koniec, i to może było zamiarem nauczycielki, zacząłem tę lekturę jakoś doceniać. :)
OdpowiedzUsuńCharlotte i Molioo: Według mnie, "Syzyfowe prace" na pewno coś wnoszą, aczkolwiek nie są to istotne rzeczy, które odnoszą się do świata dzisiejszego.
OdpowiedzUsuńJedna z najgorszych lektur. Obym nigdy więcej nie musiała do niej zajrzeć.
OdpowiedzUsuńJeśli będę musiała przeczytać to to zrobię. Niestety...
OdpowiedzUsuńMimo iż jest lekturą, a te staram się czytać wszystkie, tej nawet nie ruszyłam. Oglądaliśmy na lekcji chyba film, ale z niego też nic nie pamiętam. Nie żałuję ;)
OdpowiedzUsuńOjjj, jak ja nie znoszę tej książki. jedna z nielicznych lektur, których nie byłam w stanie przeczytać do końca.
OdpowiedzUsuńA ja przyznam szczerze, że wiele lektur ominęłam szerokim łukiem lub najzwyczajniej w świecie ominęłam szerokim łukiem. Ale mam również pozycje, które są wśród lektur i cenię je oraz lubię.
OdpowiedzUsuńA! Śliczny wygląd bloga :)
OdpowiedzUsuńDaria: Bardzo się cieszę, że Ci się podoba ;)
OdpowiedzUsuńNie mogłam przetrawić tej książki. ;)
OdpowiedzUsuńJedna z moich znienawidzonych lektur (obok "Cierpień młodego Wertera"), z ledwością dobrnęłam do końca.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!